Na imię mam Karolina i jestem uczennicą drugiej klasy kanadyjskiej szkoły średniej w London w Ontario. Bardzo lubię muzykę i dlatego śpiewam w chórze i gram w szkolnej orkiestrze. W marcu tego (1997 r. - przyp. red) roku nasz szkolny chór pojechał na wspaniałą wycieczkę do Europy.
Przez prawie dwa lata trwały przygotowania do tej eskapady, wszak dobra organizacja i przygotowanie jest bardzo istotne, zwłaszcza dla grupy liczącej około 100 osób. Jednym z ważniejszych celów wyprawy był występ naszego chóru w Watykanie przed audytorium z Janem Pawłem II na czele.
Odlecieliśmy z Toronto (ok. 200 km na wschód od London) 9 marca 1997 r. do Szwajcarii i tam spędziliśmy pięć dni. Szwajcaria zrobiła na mnie ogromne wrażenie, bo jeszcze nigdy nie byłam w górach. Jest pięknym krajem - chyba najładniejszym w jakimkolwiek byłam.
Krajobraz przepiękny, szczególnie widoki z góry Pilatus, na którą wjechaliśmy wyciągiem - 2132 m n.p.m. Po kilku dniach udaliśmy się autokarem do Włoch. Spędziliśmy kilka dni we Florencji, gdzie obejrzeliśmy posąg Dawida wykonany przez Michała Anioła. Po drodze daliśmy wiele koncertów. Jeden z nich odbył się na Uniwersytecie Florenckim.
Z Florencji udaliśmy się do Rzymu. Tam zwiedziliśmy Colosseum, ruiny starożytnego city, fontannę di Trevi, a także Monte Cassino. Te wszystkie wydarzenia były bardzo interesujące, ale jednak nie dały się porównać ze spotkaniem z Ojcem Świętym w Watykanie.
19 marca pojechaliśmy na audiencję z Papieżem z nadzieją, że będziemy siedzieć w pierwszym rzędzie - zresztą tak jak nam to wcześniej obiecano. Niestety, wyznaczono nam miejsce pośrodku 10 tysięcy przybyłych z tej samej okazji. Bardzo czuliśmy się tym zawiedzeni i pod koniec dwugodzinnej audiencji traciliśmy nadzieję na bezpośredni kontakt z Janem Pawłem II. W chwili, gdy Papież udawał się już w kierunku wyjścia zaczęliśmy głośno śpiewać "Czarną Madonnę" po polsku. I chociaż w naszym chórze jestem jedyną Polką - zaśpiewaliśmy jak pierwszy chór z Polski! Nasz kierownik artystyczny Ted Górski poświęcił wiele miesięcy mozolnej pracy nad wyuczeniem chóru tej pieśni.
Wspólny wysiłek nie poszedł na marne, wszak pieśń pochwyciło ucho Papieża... Zostaliśmy jako grupa wyróżnieni przez zaproszenie nas do powtórzenia śpiewu w ogrodach watykańskich, gdzie audytorium było znacznie mniej liczne.
Śpiew dla Niego dał nam pełną satysfakcję, a dodatkowe 10 minut audiencji, błogosławieństwo dla nas oraz pamiątkowe zdjęcie dopełniło reszty.
To spotkanie z Papieżem jest najważniejszym wydarzeniem w moim życiu do tej pory. Do dziś nadal nie mogę uwierzyć, że naprawdę miałam szansę śpiewać dla Jana Pawła II i dotknąć Jego ramienia. Te wydarzenia z wycieczki mojego życia zostaną mi do końca w pamięci.
"Opatowianin", październik 1998