Długo zastanawiałem się nad wyborem tematu do grudniowego numeru "Opatowianina". To szczególne wydanie, bowiem właśnie w tym miesiącu obchodzimy mały jubileusz - setne wydanie naszego pisma. Pomyślałem więc, że nie będę opisywał w nim kolejnej trasy z moich rowerowych szlaków, ale opowiem nieco o sobie oraz podzielę się z Wami moimi doświadczeniami i planami związanymi z turystyką rowerową.
Wczoraj... Moja przygoda z turystyką rozpoczęła się dość wcześnie. Jak tylko sięgam pamięcią, rodzice zabierali mnie i moje rodzeństwo na różne ciekawe eskapady. Każdy wolny dzień upływał mi pod hasłem wycieczek. Ferie i wakacje spędzałem na koloniach, obozach wędrownych i wycieczkach z rodzicami. Ojciec często organizował nam podróże koleją. W ten sposób już w szkole podstawowej miałem "zaliczone" niemal wszystkie ważniejsze atrakcje turystyczne w Polsce. Jestem bardzo wdzięczny za to moim Rodzicom, że zamiast tradycyjnych wczasów, potrafili zaszczepić we mnie ogromną miłość do podróży, szacunku dla przyrody...
W piątej klasie szkoły podstawowej zapisałem się do szkolnego koła PTTK (Polskie Towarzystwo Turystyczno - Krajoznawcze). To był kolejny etap mojej wielkiej przygody związanej z turystyką. Uwielbiałem te wszystkie zloty, rajdy i wycieczki.
W szkole średniej należałem do prężnie działającego koła PTTK. Wspólnie z naszym opiekunem, nauczycielem historii, a zarazem wielkim pasjonatem wędrowania, organizowaliśmy przeróżne eskapady po kraju. Chodziliśmy więc po górach, zwiedzaliśmy zamki, pałace i muzea, organizowaliśmy spływy kajakowe... Olbrzymią frajdę sprawiał mi również udział w różnego rodzaju konkursach geograficznych. Najbardziej jednak pasjonowała mnie turystyka rowerowa. Dlaczego? Może dlatego, że jest to wspaniała forma aktywnego wypoczynku na świeżym powietrzu.
Gdybym miał w tym miejscu wymienić wszystkie miejsca, które zobaczyłem dzięki turystyce rowerowej, to najprawdopodobniej zanudziłbym wszystkich, a nie jest to wcale moją intencją. Chciałbym tylko powiedzieć tym wszystkim, którzy pasjonują się geografią i marzą o wielkich, wspaniałych podróżniczych przygodach, że kto wytrwale i konsekwentnie dąży do osiągnięcia wybranego przez siebie celu, temu na pewno się to uda. To prawda, bowiem tylko dzięki naszej wielkiej wytrwałości i pracy możemy realizować własne marzenia...
Aby móc wyjechać w podróż czasami trzeba wielu wyrzeczeń. Każdy zaoszczędzony "grosz" skrupulatnie odkładałem na późniejsze wędrówki. Lecz najważniejsze zawsze były dla mnie książki podróżnicze. Początkowo były to wszystkie przygody Tomka i opowieści o "Dzikim Zachodzie". W miarę upływu lat "wciągały" mnie wszystkie książki o tematyce geograficznej i turystycznej. Opisy najprzeróżniejszych wypraw rozbudzały we mnie wyobraźnię i ochotę do zobaczenia tych wszystkich miejsc. Książki podróżnicze czytałem i czytam do dziś nałogowo. Kiedy udaję się do jakiegoś kraju po raz pierwszy, czasami wydaje mi się, że już tu wcześniej byłem. Bowiem najważniejsza jest wiedza o danym kraju. Nie tylko lakoniczne informacje o muzeach i pomnikach. Każdy kraj to odrębna historia, to język, obyczaje, kultura i kuchnia...
Przekonałem się wielokrotnie, iż nabyta przeze mnie wiedza pomagała mi w najróżniejszych sytuacjach. Nam Polakom również jest miło kiedy obcokrajowiec dużo wie o naszej historii czy tradycjach. Prawda ?
Pamiętam, że kiedyś jadąc pociągiem z Paryża do Nicei rozmawiałem w przedziale z pewnym Anglikiem, który bardzo zaimponował mi swą wiedzą na temat historii Polski. Niestety moja wiedza na temat historii Anglii ograniczała się jedynie do tej wyniesionej ze szkoły średniej .
Prócz książek, moją wielką pasją jest kartografia, czyli sporządzanie i "czytanie" map. Kiedy planuję jakąś rowerową podróż, kupuję mapy, a następnie na ich podstawie sporządzam nową, przeznaczoną wyłącznie dla potrzeb mojej wędrówki. Następnie, po powrocie szkicuję mapkę obrazującą przebieg całej wycieczki, którą dołączam do opisu trasy. Jest to może dość czasochłonne zajęcie, lecz jest to dla mnie wspaniały relaks, a poza tym daje mi możliwość ponownego przeżycia chwil spędzonych na wędrówce...
Dziś... W mijającym roku udało mi się zrealizować wiele planów, które sobie wyznaczyłem. Za najważniejsze osiągnięcie uważam moją podróż za ocean do Stanów Zjednoczonych i Meksyku. Nie będę jej tu opisywał, gdyż relacja z niej ukazała się w numerze wakacyjnym, wobec tego wszystkich zainteresowanych odsyłam do tego numeru. Przemierzyłem również kilka regionów w Polsce, bowiem uważam, że dobre poznanie własnego kraju jest najważniejsze. Znam ludzi, którzy rok w rok spędzają urlop nad Adriatykiem, a nigdy nie byli na naszym wybrzeżu. To przykre...
Często bywa tak jak w powiedzeniu "cudze chwalicie swego nie znacie...", i to się sprawdza. Szukamy często, gdzieś daleko czegoś, co tu w kraju niejednokrotnie mamy "pod ręką". Mamy w Polsce mnóstwo cudownych zabytków i pejzaży. Ja osobiście staram się wypośrodkować własną turystykę. Jeżdżę więc po najbliższej okolicy, bo przecież to taka nasza "mała ojczyzna", jeżdżę w różne zakątki naszego kraju, no i wyjeżdżam za granicę, bowiem im więcej poznam i zobaczę u "innych" tym lepsze mam wówczas porównanie z naszymi rodzimymi atrakcjami.
Mija również kilka lat mojej przygody "dziennikarskiej". Moje wspomnienia z rowerowych podróży publikowane były na łamach kilku czasopism. Udało mi się również nawiązać bliską współpracę z wydawnictwem przewodników turystycznych. Utrzymuję również kontakt z amerykańską organizacją turystyczną.
Najbardziej jednak cenię sobie przyjaźnie, które udało mi się zaskarbić przez wiele lat moich podróży. To cudowne uczucie mieć tylu przyjaciół i znajomych, z którymi można korespondować, wymieniać się doświadczeniami i organizować wspólne eskapady...
Jutro... Trudno mówić o tym co przyniesie przyszłość. Plany i marzenia jednak mieć trzeba, więc i ja mam takowe. Chciałbym w Nowym 1999 Roku odbyć jedną dłuższą podróż zagraniczną i kilka krótszych po kraju. O szczegółach nie będę pisał na razie, by nie zapeszyć. Co z tych planów uda się zrealizować czas pokaże.
Chciałbym również w przyszłym roku zrealizować wielkie marzenie związane z utworzeniem kilku ścieżek rowerowych w Opatówku. Liczę tu na poparcie władz oraz wszystkich mieszkańców Opatówka. Ze swej strony zobowiązuję się naszkicować plan przebiegu tras rowerowych po naszej gminie. Myślę, że warto coś takiego utworzyć, bowiem wygoda i bezpieczeństwo na drogach powinno być nade wszystko.
Również ważną dla mnie sprawą jest zainteresowanie jak największej liczby dzieci i młodzieży turystyką rowerową. Może uda się komuś połknąć turystycznego "bakcyla"...
Chciałbym również, korzystając z okazji, gorąco podziękować całemu zespołowi redakcyjnemu z Panią Jadwigą Bunclerową na czele za umożliwienie mi publikacji moich wspomnień z rowerowych podróży. Choć nie piszę od początku powstania "Opatowianina", to jednak czuję się z nim bardzo związany. To dla mnie wielka radość móc pracować w takim zespole. Mam nadzieję, że wspólnie doczekamy kolejnej "setki" wydania "Opatowianina".
Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia i Nowy Rok. Pragnę więc w tym miejscu złożyć życzenia wszystkim czytelnikom "Opatowianina", dużo zdrowia, radości i spokoju, a w nadchodzącym Nowym 1999 Roku realizacji wszystkich marzeń i planów. Bo czymże byłoby życie bez marzeń ?
"Opatowianin", grudzień 1998