Na północ od Bydgoszczy, między rzekami Wdą i Brdą, rozciąga się kraina rozległych lasów, wśród których pobłyskują błękitne tafle jezior. To Bory Tucholskie.
Może w przerwie pomiędzy opalaniem na śródziemnomorskich plażach a zaliczaniem kolejnych zabytków Wiednia czy Paryża, uda się komuś wybrać na penetrację tej wspaniałej krainy. Daję słowo - z pewnością żałować nie będzie.
Bory Tucholskie są mniej znane i odwiedzane - nie wiedzieć czemu - niż Warmia i Mazury. A może to i lepiej. Podobno kto raz odwiedzi te strony, będzie tu powracał przez całe życie. Nie jest to tylko zasługa zdrowego mikroklimatu, choć i ten z pewnością jest istotny, ale dzieje się tak za sprawą rozległych lasów, malowniczych jezior i gościnnych gospodarzy, dla których turysta jest nie tylko źródłem dochodów. Miałem się o tym przekonać już niebawem, wybierając się z żoną na rowerową wędrówkę po tej okolicy. Lecz może po kolei...
Na miejsce rozpoczęcia naszej wycieczki wybrałem Bydgoszcz. To duże wojewódzkie miasto, położone nad brzegami rzeki Brdy, kojarzy się nam przede wszystkim z fabryką rowerów "Romet". Najstarszym zabytkiem architektonicznym miasta jest gotycki kościół farny z 1460 roku. Warto zwrócić uwagę na barokowe stalle, rokokową ambonę i renesansową, mosiężną chrzcielnicę.
Bydgoszcz jest dużym ośrodkiem przemysłowym, kulturalnym i naukowym. Znajduje się tu również kilka wyższych uczelni oraz prężnie działający klub żużlowy. Jednak po całodniowym, intensywnym zwiedzaniu miasta, mamy już dość gwaru "cywilizacji", toteż postanawiamy wyruszyć następnego dnia w kierunku Borów Tucholskich - głównego celu naszej eskapady.
Jesteśmy zaopatrzeni w szczegółową mapę okolicy, co wydaje się być niezbędne i wygodne, gdyż podążając na rowerach, możemy omijać co ruchliwsze szosy. Bo cóż to za przyjemność poruszać się wśród hałasu i spalin samochodowych? Nie mówię już o bezpieczeństwie... Ja wybrałem wariant przemieszczania się wzdłuż brzegów Brdy. Pusto i cicho, co pozwala na bliski kontakt z przyrodą.
Dojeżdżamy do miejscowości Koronowe. Dowiedziałem się, że nazwa miejscowości pochodzi podobno od nadania korony Władysławowi Łokietkowi przez rycerstwo wielkopolskie. Podobnie jak pod Grunwaldem, tak i tu rozegrała się zwycięska bitwa nad Krzyżakami. Obecne miasto to przede wszystkim duży ośrodek wypoczynkowy oraz baza sportów wodnych, z racji położenia nad malowniczym jeziorem Koronowskim. Linia brzegowa jeziora to prawdziwe "esy floresy". Początkowo mieliśmy w planie tylko krótki postój nad tym jeziorem, lecz jak tu nie zatrzymać się na dłużej? Można odkryć tu zaciszne zatoczki, popływać w krystalicznie czystej wodzie (co niestety w naszym kraju należy już do rzadkości) lub powygrzewać się na złocistym piasku.
Takimi "krótkimi skokami naprzód" docieramy do Tucholi. To doskonały punkt wypadowy w noszące nazwę od miasta Bory Tucholskie. W samym mieście założonym około 1200 roku przez księcia pomorskiego Sambora I zachowały się jedynie fragmenty gotyckich murów miejskich z XIV w. Za to polecam Wam wizytę w muzeum Borów Tucholskich. Bogactwo fauny i flory borów jest wprost nie do opisania. Warto więc zapoznać się z ekspozycją muzeum zanim wyruszymy na leśną przygodę.
Przed nami Bory Tucholskie, Jeżeli ktoś myśli, że podczas kilkudniowej wycieczki uda mu się dokładnie zwiedzić bory - jest w głębokim błędzie. Spotkałem ludzi, którzy przyjeżdżają tu od wielu lat i twierdzą, że nadal istnieją tutaj miejsca nietknięte ludzką stopą. Mam znajomego nauczyciela plastyki, który rokrocznie spędza tu wakacje na malarskich plenerach, bo jak sam twierdzi, tylko tu, w Borach Tucholskich można odnaleźć prawdziwe piękno przyrody godne uwiecznienia na malarskim płótnie.
Z Tucholi kierujemy się na Czersk - kolejny etap naszej wędrówki. To niesamowite móc obcować sam na sam z cudowną przyrodą. Przez kilka dni spotkaliśmy zaledwie kilkanaście osób. Noclegi znajdujemy w leśniczówkach, których gospodarze za możliwość poznania "nowych twarzy" goszczą nas "czym chata bogata".
Nieskazitelna przyroda - to najczęściej obserwowany przez nas obrazek. Osobiście najmilej wspominam chwile, gdy zupełnie niespodziewanie (mimo dokładnych map) pojawiły się ukryte w leśnej gęstwinie, błękitne tafle małych jezior. Można całymi godzinami siedzieć nad ich brzegami, obserwować toczące się "leśne życie".
W okolicach Czerska znajduje się wiele rezerwatów przyrody, parków krajobrazowych, rozległe bagniska z ostojami ptactwa wodnego - raj nie tylko dla ornitologów. Wieczorem, kiedy słońce "zanurza się w jeziorze", a żaby rozpoczynają swój koncert, my w tej scenerii stawiamy nasz maleńki namiot. Czy może być coś piękniejszego?
Rankiem, kiedy mgła jeszcze unosi się nad okolicą, wyruszamy w kierunku Chojnic. Ten dawny warowny gród książąt pomorskich został opanowany w 1310 r. przez Krzyżaków i zamieniony w twierdzę. Dopiero w 1466 r. Chojnice wróciły do Polski. Z tego okresu zachował się kościół gotycki oraz fragment murów obronnych z fosą i gotycką bramą. Nieopodal znajduje się "Dolina śmierci", gdzie podczas II wojny światowej hitlerowcy zamordowali ponad 2000 Polaków.
Na północ od Chojnic rozciąga się pasmo malowniczo położonych jezior, a o atrakcyjności tego zakątka niech świadczy fakt, że w miejscowości Charzykowy mieści się najstarszy ośrodek sportu żeglarskiego i bojerowego w Polsce. Godne uwagi są również dwa grodziska z okresu wczesnego średniowiecza.
W Chojnicach też kończymy naszą wędrówkę szlakami Borów Tucholskich. Reasumując sądzę, że jest to jedno z niewielu miejsc na mapie Polski, gdzie jeszcze można oddychać świeżym powietrzem, odkryć nieznane nikomu zakątki, nade wszystko fantastycznie odpocząć! I pomyśleć że tak jak wyglądają Bory Tucholskie, wyglądała niegdyś cała nasza ojczysta ziemia.
Namawiam wszystkich serdecznie do uprawiania turystyki rowerowej, bowiem rower jest chyba najbardziej rozpowszechnionym ekologicznym pojazdem. Poznawajmy więc nowe okolice właśnie na rowerze, by takie miejsca jak Bory Tucholskie nie były nam znane tylko z opowieści naszych dziadków.
"Opatowianin", październik 1997