Korespondenci - Na dwóch kółkach...


Do Częstochowy przez Załęczański Park Krajobrazowy

Piotr Kuczyński

Podążając rowerem na święto Maryjne do Częstochowy (15 sierpnia) postanowiłem po drodze odwiedzić rozciągający się tuż za Wieluniem Załęczański Park Krajobrazowy.

W podróż do Częstochowy wybrałem się w towarzystwie mego serdecznego przyjaciela z Kalisza Rafała Janickiego. Przez szereg lat wspólnie przemierzyliśmy na rowerach szmat drogi. Towarzyszył mi między innymi w rowerowej pielgrzymce do Watykanu ("Opatowianin" nr 11-12 / 96).

Postanowiliśmy dotrzeć do Częstochowy w jeden dzień, wobec tego wyruszamy z samego rana. Podążamy szosą w kierunku Błaszek, skąd odbijamy na Złoczew. Poranna mgła jeszcze ściele się nad polami, ptaki hałasują po lasach. Tak, w takich momentach nie żałuję, że wybrałem turystykę jako formę spędzania wolnego czasu. Jadąc samochodem, choć szybciej i wygodniej, wiele szczegółów godnych naszej uwagi umyka. Poza tym rower jest tańszy, ekonomiczniejszy, no i przede wszystkim zdrowszy. Nie wspomnę o cudownej opaleniźnie, o co w samochodzie raczej trudno, chyba, że kabriolet...


Mapa

Wracając do opisu trasy. W okolicach Złoczewa napotykamy sporo lasów iglastych i mieszanych. Niestety brudno. Leśne parkingi owszem są, lecz strasznie zaniedbane i w niczym nie przypominają schludnego miejsca do odpoczynku. Dlaczego tak wielu ludzi pozostawia po sobie taki bałagan - zastanawiamy się z Rafałem. Czy u siebie w domu lub ogrodzie również rozrzucają śmieci dookoła? Chyba nie. Wobec tego dlaczego? Czyżby pojęcie dobra ogólnego było już zapomniane? To mi przypomina historię grupy pracowników pewnego zakładu należącego do jednego z największych trucicieli Górnego Śląska, którzy wyjechali na wczasy do jednej z mazurskich miejscowości. Skarżyli się oni na niezbyt czystą wodę w jeziorze... Pozostawię to bez komentarza.

Po tej krótkiej dygresji wracamy na trasę naszej wędrówki. Przed nami Wieluń. Dzięki swemu korzystnemu położeniu na szlaku z Rusi na Śląsk oraz z Moraw do Wielkopolski Wieluń już w XIII wieku posiadał prawa miejskie. W XIV w. wybudowano tu okazały zamek, na którym odbywały się liczne zjazdy państwowe i kościelne. Niestety, kolejne wojny począwszy od najazdów szwedzkich po I i II wojnę światowej doprowadziły do stopniowego upadku rangi miasta. Niemniej do chwili obecnej zachowało się kilka obiektów godnych obejrzenia, takich jak zespoły klasztorne, kościoły oraz fragmenty murów obronnych z najcenniejszą Bramą Krakowska z XIV wieku.

Z Wielunia postanawiamy wyruszyć do Częstochowy nie tradycyjną trasą pieszej pielgrzymki kaliskiej tzn. przez Krzepice i Kłobuck, ale przez Działoszyn i wspomniany już na wstępie Załęczański Park Krajobrazowy. Nasz wybór okazuje się bardzo trafny. Podążamy prawie cały czas dobrą, asfaltową szosą wiodącą przez rozległe połacie lasów, głównie iglastych. Jaka różnica między tym co widzieliśmy wcześniej. Wszędzie przytulnie i czyściutko. Nawet na maleńkich leśnych parkingach sporo koszy na śmieci, czyste stoły i ławy (o dziwo nie połamane), plansze przedstawiające mapy okolicznych terenów. Jakże niewiele trzeba człowiekowi do szczęścia...

Załęczański Park Krajobrazowy powstał w 1978 roku. Obejmuje obszar blisko 7,5 tys. ha w południowej części woj. sieradzkiego. Przez jego tereny wije się cudownie rzeka Warta tworząc miejscami wodne kaskady i rozlewiska. Prócz tego znajduje się tu sporo wapiennych ostańców jak również urocze jary. Na północ od Działoszyna znajduje się ciekawy rezerwat "Węże" z Górą Zelcową, z której rozciąga się prześliczny widok na Działoszyński Przełom Warty.

W okolicy jest ponadto około 10 jaskiń, w tym Jaskinia Samsonowicza, znana z kości zwierząt sprzed 6 milionów lat.

Nieco dalej na północ, we wsi Załecze Wielkie odkryto wykopaliska sprzed ok. 900 lat p. n. e. czyli z okresu kultury łużyckiej.

Z Działoszyna przez miejscowość Łobodno docieramy wieczorem do Częstochowy. Jasna Góra rozświetlona czerwoną tarczą Słońca to widok nie do zapomnienia...

Gościnę tradycyjnie znajdujemy w miejscowym liceum, w którym również nocuje część pielgrzymki kaliskiej. Spotykamy wielu znajomych i już późnym wieczorem udajemy się na Jasną Górę, by pokłonić się przed cudownym obrazem .

Częstochowa zajmuje szczególne miejsce w sercach wszystkich Polaków. Trudno wyrazić to słowami, lecz każdy kto raz stanie przed obliczem cudownego obrazu, będzie tu powracał jak do rodzinnego domu.

15 sierpnia. Święto Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Msza święta dla kilkudziesięciu tysięcy wiernych z całej Polski, którzy przybyli tu w większości pieszo, celebrowana jest przez Prymasa Polski - Józefa Glempa. Następnego dnia (16 sierpnia) o świcie uczestniczymy z Rafałem we mszy świętej dla kaliskiej pielgrzymki, która tradycyjnie jako jedyna wraca z Częstochowy piechotą.

Żegnamy naszych przyjaciół i wyruszamy w drogę powrotną. Poruszamy się "pielgrzymkową" trasą tzn. przez Kłobuck, gdzie po raz ostatni przystajemy, by spojrzeć na Jasnogórski klasztor. Droga to przysłowiowa huśtawka. W górę i w dół, w górę i w dół... Tak mijają nam kolejne kilometry. Mijamy Krzepice i Wieluń. Tuż za Wieluniem odbijamy w lewo na miejscowość Lututów, gdzie robimy sobie dłuższy odpoczynek. Mielonka turystyczna plus ser i pół bochenka chleba szybko znikają w naszych żołądkach. I dalej w drogę...

Okoliczne drogi nie należą do najlepiej utrzymanych, lecz nam jedzie się zupełnie fajnie, ponieważ prawie nie widać samochodów. Są za to piękne lasy. A lasów tu sporo. Kto wędrował kiedyś po tej okolicy ten wie, kto nie - serdecznie zachęcam. Warto.

Kolejny postój, tym razem w Głuszynie. Mieszkańcy tej i kilku sąsiednich wiosek rokrocznie przyjmują pod swój dach pielgrzymów z Kalisza. To bardzo ładny gest. Jak nam powiedziała pewna staruszka, którą poprosiliśmy o wodę, udziela ona gościny pielgrzymom dlatego, że sama już nie bardzo czuje się na siłach, by wędrować pieszo do Częstochowy. A tak, choć sama nie idzie czuje się "cząstką" pielgrzymki. Jestem naprawdę pełen uznania...

Mijamy Brzeziny. Sporo ludzi wykorzystuje piękną, letnią pogodę na kąpiel w jeziorze i opalanie. My jednak chcemy zdążyć przed zmrokiem do domu. Skręcamy na drogę do Opatówka. Ostatnie kilometry mijają nam błyskawicznie. Wieczorem już "domowa kolacyjka"...

Przejechaliśmy ogółem ok. 350 kilometrów. To sporo jak na tak krótki wyjazd. Komu jednak uda się wygospodarować nieco więcej wolnych dni, może pokusić się o wnikliwszą penetrację Załęczańskiego Parku Krajobrazowego, na co my niestety nie mieliśmy czasu. Może innym razem...


"Opatowianin", listopad 1998



Data utworzenia: przed 2009-01-01
Data aktualizacji: 2009-01-01

Najpopularniejsze

Brak osbługi Flash lub Javascript w Twojej przeglądarce.

Przeglądaj TAGI

Mapa strony