O! Niech opowiem – puste wznosząc dłonie,
Sen Boski w duchu...
Gdym cię piastował na ojcowskim łonie
Mój mały zuchu!
Za gwiazdę dałęć blask potężnej chwały,
Chrobrego imię,
I dziwne moce już w twych członkach grały,
Mały olbrzymie!
Prawdę tak kochał mocno i otwarcie
A fałsz tak łamał,
Że i dla fraszki i w niewinnym żarcie,
Nigdy nie skłamał.
Na groźbę patrzał bez zamknięcia powiek
Z uporu szranek,
Lecz na głos ludzki – mój ten mały człowiek
Szedł jak baranek.
Kiedy bywało dźwigam boleść nową,
Gdy świat nie krzepi,
To się popieszczę z tą kochaną głową,
I już mi lepiej!
Patrząc mu w oczy mogłem pewny wróżyć
Pokój siwiźnie...
Że spłaci wszystko, czym się mógł zadłużyć,
Ojciec – Ojczyźnie.
Los zasłużony – mówią – nie omija...
Przez łzy się śmieję!
Niesprawiedliwy ten, który zabija
W dzieciach nadzieję.
Tren napisany po śmierci syna Bolesława (Treny II – X)
Na podstawie rękopisów z Biblioteki Kórnickiej.
BK rkps 2603 k. 243