"W noc czarów pełną, kiedy księżyc blady
Rzuci poświatę swą tęsknego blasku
W przeźrocza niebios, w gwiazd płonących sady,
Na szlaki mgławic z srebrzystego piasku...
W noc taką jasną chciałbym być aniołem
Z ramieniem zbawczem, ze skrzydły białemi:
Z twych stóp niegodnej by cię unieść z ziemi,
I wzlecieć z tobą... kędy mleczna droga,
W podwoje wieczne, do przybytku Boga!"
"Ach! Gdzież mnie niesiesz? Jak stawiasz wysoko!
A mnie tak dobrze, tak boso przy tobie,
Że przykro nawet, gdy pomyśle sobie,
Iż być gdzieś mogę, kędy moje oko
Błądząc po jasnem lazurowem niebie,
Ujrzy aniołów, lecz nie ujrzy ciebie...
Na co mi niebo? Moje niebo w tobie.
I w każdem innem byłabym tułaczem...
Przy Bożym tronie siadłabym w żałobie,
Tuląc twarz w dłonie, cichym łkając płaczem."