Gdym polskiej twierdzy jednego wyłomu
Sam przeciw mnóstwu, wpośród strasznej nocy,
Zasłaniał piersią broniąc od pogromu,
I gdy z obozu nie było pomocy...
A bój z bezbronnym już zmieniał się w mękę –
Ty jedna śmiałaś podać mi swą rękę!
Odwagę dobrą całą wielbię duszą,
Wdzięczność zaś całe serce me niewoli...
A z dwóch tych uczuć, co łączyć się muszą,
Jeszcze się głębsze zatliło powoli,
I w krwi iskierkach cichym ogniem płonie,
Na całe życie spoiwszy nam dłonie...
Na nową drogę ślę więc Nowe drogi,
W których wytknąłem aż pod niebios stropy
Ścieżkę miłości, słodkiej jak sen błogi...
Racz na nią proszę, dziś swe zwrócić stopy,
I niech ci będzie zdrowiem i weselem
Z sługą Twym wiernym – Wiernym przyjacielem.
W dniu naszych zaręczyn
1 marca 1887 r. w Kaliszu