Stefan January Giller


Kalisz

poemat epopeiczno - liryczny Stefana z Opatówka



Gdzie od gór śląskich wielkopolska niwa
Zielono-złote rozpłaszcza obszary,
Trzy wyspy Prosna w dolinie opływa...
Na nich się wznosi nasz Kalisz prastary
Pomimo wieku zawsze jędrny, młody!
Pełno w nim wszędzie zieleni i wody.

Polską Wenecją mieni się i wdzięczy...
Domy i drzewa dwoją się na wodzie,
Co płynie falą przezroczystej tęczy,
Unosząc śliczne pod flagami łodzie...
W mury się stroi a w gaje rozrasta...
Nad Kalisz nie ma piękniejszego miasta!

Wspomnienia dziejów... to przezrocza czasów!
Pod ich urokiem wstaje smętarz głuchy...
Jakby od nowych na ziemi zapasów -
Praojców wielkich opiekuńcze duchy,
Jeden za drugim, spieszą całe dumy,
Pełne serdecznej troski i zadumy...

Najpierw przybywa, gdy błysło zaranie,
Bolko nasz wielki, ciałem, duchem, trudem,
I stawia zamek na leśnym majdanie,
Sam wojewody naznacza nad ludem,
Aby był gotów - tak knechty jak draby
Najezdnych hufców odegnać od Łaby!
Grody dokoła w mury zabezpiecza,
A lud swój skupia w dzielniejszą potęgę...
W żywą go twierdzę zespolić się trudzi,
Bo dobre prawo - to mur z dobrych ludzi.

Znów rycerz śmiały jak i bogobojny,
A pan przemożny Korony i Litwy -
Tu stawia twierdzę dla krzyżackiej wojny,
Tu czerpie ducha do grunwaldzkiej bitwy!
Pilną ta praca jest mu dla narodu.
Bo co Wielkanoc puka w bramy grodu...

I wiedzie z sobą - przesławnej Macierzy
Cne profesory, orszak mędrców stary,
Do walki duchów - światłości rycerzy,
By osłabili złe wrogów zamiary,
Prawdę, co jedna wolna od pogromu,
I strzeże naród od niewoli sromu...
I znowu później - w dziejowym przezroczu,
Gdy w mgły się zmierzchły togi i birety,
Inne szeregi budzą zachwyt oczu
Miedzianki zbrojne - kaliskie kadety!
Rosną i w świętym bojowym zapale,
Umieją zginąć, aby odżyć w chwale!

Z kurzawy bojów, gdzie się przez ścierniska
Oprząd skrwawiony, po poległych wiesza,
Gdzie wzrok martwieje a dech ból zaciska
Młodych pieśniarzy występuje rzesza,
Co przeczy śmierci w bohaterów łonie,
I pieśnią budzi duchy po ciał zgonie.

Dwoje młodzianków przez Kalisza bruki,
Za ona rzeszą, na jej końcu prawie,
Szło z eksternami na kursa nauki
I wnet na jednej znalazło się ławie.
Siedli przy sobie, jak bracia rówieśni,
Po jednej matce, po narodu pieśni.

Obaj synowie żołnierzy - tułaczy,
Tych, co Ojczyzny, gdy w pętach zemdlała,
W boleści niemej, ale bez rozpaczy,
Odbiec musieli tam, gdzie wojna wrzała...
Pełni tej wiary, że krwi kropla każda
Zbliża swych synów do swej Matki gniazda.

"Krwi rozrzutnicy" po świecie ich zwano...
Sami Ojczyznę w pierś wcielili iście...
I do tornistrów na bojowe wiano
Garstkę jej piasku kładli uroczyście...
Tak, gdy ginęli, to w swym krwawym zgonie,
Zawsze się kładli na macierzy łonie...

Młodszy z pieśniarzy był rodem z Kalisza
Na świat przyjęły prastare go mury...
Starszy z bliskiego pochodził zacisza,
Przybył zza lasku, zza Winiarskiej góry,
Przez strużkę barwną, jak nitka tęczówka,
Z małego gniazdka, z miasta Opatówka.

Młodszy miał imię i serca Adama...
Z brzozy płaczącej na mogile - lutnię,
Co jak słowiczek odzywa się sama,
Radość swą nawet wylewając smutnie...
Toteż w pierś wziąwszy wszystkie czucia bliźnie,
Mistrzem nad mistrze stał się był w Ojczyźnie!

Starszy był polskim przewodnikiem młodzi,
Do prawdy słońca, co rozkuwa z oków,
Strzegł serca duchy od fałszów powodzi,
Która się lała z ust nowych proroków...
Śpiewał, by wytchnąć w samotni ukrycia,
Jako ptak w liściach podczas gradobicia...

Gdy co dzień krótszą jego życia droga,
Gdy nie jest pewny: czy nim jutro minie,
W grób mu nie wklęśnie, osłabiona noga?...
O swej doczesnej rozmyśla gościnie...
O tej prastarej na ziemi gospodzie...
O tym kaliskim, drogim sercu grodzie!
O grodzie śliczny: tyś po Częstochowie
Drugą skarbnicą łask bożych wspaniałą...
Jej święty szafarz, Józefem się zowie
Dary cudowne sypie garścią całą...
Zdrowie w chorobie przywraca z rozkoszą,
I męstwo ducha, gdy nieszczęśni proszą.

O uproś dla nas, serdeczny Patronie,
Od Pana Boga, co króluje w niebie
Zgodę i pokój! w Litwie i w Koronie!
I pomoc w każdej gwałtownej potrzebie
Pod jego skrzydły niech cicho i zgodnie
Kalisz nasz drogi oddycha swobodnie!

Jakoś go zbawił od pruskiej czeluści,
Tak archaniołów duch zawsze zwycięski
Niech będzie z nami! Niech nas nie opuści!
Niech gród nasz strzeże od żywiołów klęski,
Od krwi przelewów, od moru wybuchów,
Ale najbardziej - od ludzkich złych duchów!



Data utworzenia: przed 2009-01-01
Data aktualizacji: 2009-01-01

Najpopularniejsze

Brak osbługi Flash lub Javascript w Twojej przeglądarce.

Przeglądaj TAGI

Mapa strony