Stefan January Giller


Droga śmierci


Ciężkim jest koniec doczesnej powieści,
Gdy w mękach z ciała wyzuwa się dusza...
Lecz cięższą stokroć od zgonu w boleści,
I piersi widza, jak głazem, przygłusza
Śmierć żywej cnoty: kiedy duch skarlały
"Precz blaski z czoła! Precz z serca zapały!"
Krzyknie i pędzi w przepastne moczary...
Gdzie swą z poświaty wciąż kala sukienkę,
Szyderstwem żegna młodych uczuć mary...
A na cne ojce w pięść zaciska rękę...
Nie dręcz się wzroku tym wstrętnym obrazem!
Zgaś w sobie boleść i litość zarazem!
Gardź tym, co z własnej sam podli się woli!
Nad wszystkie przecież mocniej człeka boli
Śmierć ona dziwna z zawrotów ciemnoty...
Gdy duch młodzieńczy, co pił błędów jady,
Fałsz ma za prawdę, występki za cnoty,
Za wolność - napad, za postęp - zagłady...
Gdy burzy szczyty, by z zawrotów nie paść...
I ginie w gruzach, co sam wali w przepaść...
Ach! ćmi się w oczach... gdy tak duch marnieje,
Co go nas wszystkie serce ukochało...
 
Trzy więc na ziemi są śmierci koleje,
A najmniej smutna, co w gór składa ciało,
I jest rozkoszą w tej losów pogoni,
Gdy duch się cnotą, gdy prawdą nie broni.



Data utworzenia: przed 2009-01-01
Data aktualizacji: 2009-01-01

Najpopularniejsze

Brak osbługi Flash lub Javascript w Twojej przeglądarce.

Przeglądaj TAGI

Mapa strony