Przecież byliśmy sąsiadami.
Czasem mogła być jakaś sprzeczka,
Potem znów była cisza i zgoda.
„A jak ma się dziś pani dziecko?”
Czasem ktoś mi pożyczył drożdży,
Czasem ja znów komuś oliwy.
Dnie płynęły, miesiące i lata,
Tak jak zwykle to w życiu bywa.
Czasem złość, czasem znów trochę dobroci.
Trzeba pomóc – Ktoś ma babcię w domu,
Ten znów dzieci. Prawdziwej krzywdy
Chyba nikt nie uczynił nikomu.
Więc skąd potem taka nienawiść,
Czemuście nas okrutnie zabili?
Mogliście przecież trochę poczekać –
Niemcy by to za was zrobili.