Ulica ta w przeszłości odgrywała większą rolę w życiu Opatówka niż obecnie. W niedziele i święta mieszkańcy Borowa zdążali tędy do kościoła. Była też drogą dojazdową do kolei wąskotorowej. Sięgając pamięcią przełomu lat 40. i 50. widzę jeszcze rosnące po obu stronach ulicy drzewa: po prawej stronie, do ul. Kilińskiego stare lipy, a dalej akacje, po lewej wiśnie, a wśród niech "szklana wiśnia" obok posesji p. Wawrzyniakowej.
Nawierzchnia jezdni była już wtedy utwardzona dużą granitową kostką, co zresztą jest i dzisiaj widoczne. Po tym bruku bardzo wolno toczyły się ciężkie wozy tzw. "półtoraki" zwożące płody rolne. Szczególnie jesienią ruch wozów nasilał się. Załadowane burakami cukrowymi zmierzały na kolejkę. Za wozami biegały grupy dzieciaków i wołały na woźniców "niech pan rzuci buraka!". Upieczone buraki, obowiązkowo w popielniku kuchennym, były słodkie, dlatego bardzo dzieciom smakowały.
Ulica zaczynała się od posesji p. Binkowskiej, a kończyła na "Szyndlu". Dalej były już tylko pola. Nie było ulicy Kasprzaka, Ludowej, Buczka. Na "pańskim" do torów pasły się krowy i kozy.
Zgodnie z zapisem ustawy o reformie rolnej grunty "pańskie" rozparcelowano. Do toru kolejowego wydzielono działki, około 20 arów, przeznaczając je dla rodzin kolejarskich. Ziemię za torem przeznaczono dla pracujących w majątku dworskim.
Z ulicy 3 Maja wyjeżdżało się na gruntową drogę ul. Klilińskiego. Na wysokości posesji p. Nowakowskiego ul. Kilińskiego zwężała się na szerokość jednej furmanki. W ciepłe popołudnia i wieczory mieszkańcy tej ulicy siadali na progach lub ławkach. Ulica wysadzona był starymi akacjami. Wycięto je budując asfaltową jezdnię, zapominając o nowych nasadzeniach.
Ulica 3 Maja miała dwa sklepy. Było rzeźnictwo p. Piotrowskiego oraz piekarnia p. S. Adamczewskiego. Na łące przy "Szyndlu" był zbiornik przeciwpożarowy - świetnie nadający się do kąpania. Za wiaduktem kolejowym była łąka, okresowo zalewana wodą. Rozlewisko to powszechnie zwano "szwarcymerem". Zimą było tu wspaniałe lodowisko.
Dla małolatów przedmiotem szczególnego zainteresowania były manewrujące (wekslujące) parowozy. Te ogromne żelazne cielska, syczące, gwiżdżące i puszczające parę, robiły wrażenie i rozbudzały wyobraźnię. Na ich tle parowoziki i wagony kolejki wąskotorowej - "ciuchci" wyglądały jak zabawki. Kolejka ta była nie tylko towarową. Do składu pociągu doczepiane były wagony osobowe, nawet z podziałem na II i III klasę. Kolejka miała swoje przystanki w Dębem, Żelazkowie i można nią było dojechać do Zbierska, a nawet to Turku.
Obecnie na stacji jest tylko budynek spedycyjny, ale w przeszłości był tu autentyczny dworzec kolejowy z kasami biletowymi i poczekalnią oraz rozkładem jazdy.
Wydarzeniem przełomu lat 60. było wprowadzenie nowej technologii transportu. Na platformy wagonów wąskotorowych wtaczano wagony kolei szerokotorowej. W ten sposób wyeliminowano proces rozładunku towaru.
W latach pięćdziesiątych ulicę 3 Maja pozbawiono tożsamości, gdyż na kilka lat przemianowano ją na: Stalinogrodzką. Po 1956 r. przywrócono jej dawną nazwę.
Jak wspomniałem na początku ulica 3 Maja straciła na swym znaczeniu i niestety nie należy do najładniejszych ulic Opatówka. Idąc środkiem jezdni (bo chodniki pozarastały) widać, że mocno się postarzała. Trzy rozwalające się budynki. W tym jeden od lat straszy niezamieszkały. Wieczorem słabo oświetlona. Jakby tego było mało, z końca ul. Kilińskiego spływa cuchnąca i brudna ciecz - to niektórzy lokatorzy pozbywają się w ten sposób swoich nieczystości wylewając ją bezpośrednio na ulicę. Praktyka ta uprawiana jest najczęściej ukradkiem, bo w późnych godzinach nocnych.
"Opatowianin", czerwiec 1992